Choć decyzja polityczna praktycznie zapadła i niewielu wierzy w to, że Polsce uda się zachować własną walutę, to jednak coraz częściej pojawiają się poważne głosy podważające sens przystąpienia Polski do strefy wspólnej waluty Euro.
Jednym z głównych argumentów jest przewidywany wzrost cen - co często, bezdyskusyjnie kwestionują zwolennicy wprowadzenia Euro.
„Nie było chyba takiego kraju, gdzie po przyjęciu euro ceny nie poszły w górę, a realne pensje nie obniżyły się. W takich wypadkach zawsze ceny były zaokrąglane do góry, natomiast wynagrodzenia zaokrąglano w dół. Najbardziej wymowny jest przykład Austrii, gdzie ceny od czasu przyjęcia wspólnej waluty (2004 r.) poszybowały o minimum kilkadziesiąt procent. Na austriackim portalu OE24.at zostały podane dane na temat wzrostu cen od momentu przyjęcia euro. Wystarczy przyjrzeć się zaledwie kilku produktom: mleko podrożało o 29 proc., wino o 20 proc., prąd aż o 104 proc., bilety do muzeów średnio o 42 proc., pomarańcze o 45 proc., taryfa taxi o 18 proc.” – pisze Artur Skoneczko, w tekście „Co stracimy na wprowadzeniu euro?” („Gazeta Finansowa”, całość: http://tiny.pl/njsv )
Z argumentem tym polemizuje Eliza Snowacka w tekście „Niedoceniana wspólna waluta” jednak przyznaje, że „co trzeci Niemiec marzy o tym, by powrócić do starej waluty i zrezygnować z euro. Wielu z nich w euro widzi „teuro” (niem. gra słów, „teuer” – drogi), pomimo tego, że nie ma ono nic wspólnego z rosnącą inflacją.” („Gazeta Finansowa”, całość: http://tiny.pl/njsb).
Co ciekawe, odczucia takie mają Niemcy – mieszkańcy kraju, który jest najważniejszym z punktu widzenia polityki Europejskiego Banku Centralnego, który wraz z Francją i Włochami decyduje w największym stopniu o sytuacji gospodarczej w strefie wspólnej waluty.
„Nie miejmy złudzeń, EBC w swojej polityce będzie kierował się dobrem całej Unii Europejskiej, a w szczególności dobrem krajów takich jak Francja, Włochy czy przede wszystkim Niemcy. Te kraje bowiem mają największy udział w PKB strefy euro i ich dobrobyt z punktu widzenia EBC jest najważniejszy. Polska ze swoim ok. 3-proc. wkładem w PKB Unii Europejskiej będzie dla Europejskiego Banku Centralnego krajem drugiej kategorii.” – potwierdza argumenty zwolenników narodowej waluty Artur Skoneczko na łamach „Gazety Finansowej”.
Poza przytoczonym argumentem o wzroście cen pojawiają się również pytania o przyczyny dla których takie kraje jak Wielka Brytania, Szwecja i Dania nie chcą zrezygnować ze swojej waluty i przyjęcia Euro, a także poważne wątpliwości co do skutków rezygnacji z własnej waluty w kontekście możliwości prowadzenia polityki gospodarczej uwzględniającej potrzeby kraju i sytuację gospodarczą społeczeństwa.
Wątpliwości jest więcej. Sporo też jest zalet posiadania własnej, narodowej waluty, o czym najlepiej wiedzą Ci, którzy odrzucili propozycje przyjęcia Euro i Ci, którzy teraz wstąpienia do strefy wspólnej waluty żałują. Polska ma jeszcze szansę, żeby zastanowić się nad tą ważna decyzją. Tylko, czy dla politycznych racji i tzw. „wspólnego interesu europejskiego” sprawa Euro nie zostanie przeforsowana po cichu, bez jakiejkolwiek dyskusji i wbrew interesowi naszego społeczeństwa? Tego można się obawiać – szczególnie patrząc na to, w jaki sposób przepchnięto, bez dyskusji i żadnej analizy tzw. Traktat Reformujący, którego praktycznie nikt – na czele z najwyższymi przedstawicielami władz, nawet nie przeczytał (sic!). Niemniej jednak, coraz częściej pojawiające się głosy w dyskusji na temat Euro, przynajmniej w tej kwestii pozostawiają pewną nadzieję.
2 komentarze:
Polecam zrobić korektę:
(„Gazeta Finansowa”, całość: http://tiny.pl/njsv )
http://www.gazetafinansowa.pl/?d=kraj&id=1750
Co stracimy na wprowadzeniu euro?
Artur Skoneczko, 2008-05-09 ///
(„Gazeta Finansowa”, całość: http://tiny.pl/njsb )
http://www.gazetafinansowa.pl/?d=kraj&id=1751
Niedoceniana wspólna waluta
Eliza Snowacka, 2008-05-09
No, niestety, ale obawa, że wepchną nas do strefy euro bez jakiejkolwiek dyskusji istnieje. A wtedy już będzie za późno na jakiekolwiek argumenty. km
Prześlij komentarz